Czasem przychodzi taka chwila, kiedy myślę o kimś absolutnie niesamowitym, o kimś szczególnym w życiu każdego z nas. Wtedy zapalam świeczkę w tym małym glinianym kaganku z Jego imieniem i uśmiecham się w niebo ... do Niego. I od razu mi lepiej, bo wiem, że i On uśmiecha się do mnie, w ten charakterystyczny sposób, jak góral do górala, jak ojciec do córki...
piątek, 2 stycznia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz